Forum Ekonomiczne w Karpaczu/Michał Różycki

Za sześć lat nie będzie problemu z wyszkoleniem specjalistów ►

Udostępnij:

– Jesteśmy przygotowani na zwiększony napływ lekarzy po studiach, którzy będą się specjalizować – mówił „Menedżerowi Zdrowia”, w trakcie Forum Ekonomicznego w Karpaczu, prof. Ryszard Gellert. – Już teraz mamy dwa razy więcej miejsc akredytowanych do prowadzenia specjalizacji – szkolimy 27 tys. rezydentów, a mamy ponad 50 tys. miejsc – wyjaśnił.

Ministerstwo Zdrowia przyznało w tym roku rekordową liczbę miejsc rezydenckich – o 2000 więcej niż w poprzednich latach.

Co to oznacza dla systemu?

– Że decydenci chcą wyszkolić więcej specjalistów – podkreślił prof. Ryszard Gellert, dyrektor Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, pytany przez „Menedżera Zdrowia” podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Ekspert wyliczył, że „w tym roku w ramach rezydentury mogą specjalizować się 6262 osoby”.

– Tylko w ramach rezydentury – podkreślił, dodając, że „oprócz tego są pozarezydenckie tryby szkolenia, więc to nie będzie tylko ponad 6000 nowych specjalistów za parę lat”.

– To oznacza, że tyle jest możliwości do wzięcia – wyjaśnił prof. Gellert, wyjaśniając, że „jest odpowiednia liczba młodych lekarzy, którzy będą starali się o pozyskanie tych miejsc rezydenckich i to oni dokonują swoich wyborów”.

– To młodzi lekarze wskazują, czego chcą, a czego nie, to oni mówią: „w tych specjalnościach podejmiemy ryzyko kształcenia się, a w tych nie”. Wyborów jest dużo, jednak decyzje te są bardzo trudne, ponieważ to ci młodzi ludzie muszą zdecydować, co chcą w przyszłości robić, a jest to decyzja na całe życie – wyjaśnił.

– Tymczasem decydenci przewidują potrzeby rynku mniej więcej na 10 lat, a potem to już jest terra incognita [nieznany ląd – przypomina redakcja]. Dlatego te wybory są dla młodych ludzi bardzo trudne – dodał.

Prof. Gellert wytłumaczył również, czym kierują się lekarze, wybierając określoną specjalizację.

– Po pierwsze, chodzi im o własny rozwój, o to, żeby mogli realizować swoje pasje, robić to, co ich ciekawi. Po drugie, żeby work life balance [równowaga między życiem zawodowym i prywatnym – przypomina redakcja] wypadał zgodnie z ich oczekiwaniami. Pamiętajmy, że ci młodzi ludzie chcą pracować, nawet ciężko, ale nie chcą się zarzynać. Ja to świetnie rozumiem. Wyszkolenie specjalisty to jest ciężka praca, dlatego lekarze chcą to zrobić w odpowiednich warunkach. Dlatego szpital, który kształci rezydentów, musi się do tego odpowiednio przygotować – stworzyć warunki szkolącemu się. Mało tego, ci młodzi ludzie muszą mieć mieszkanie, muszą móc spłacić kredyt. Oni chcą godnie żyć. Nie zapominajmy o tym, że oni już 6 lat życia poświęcili na to, żeby zdobyć upragniony tytuł lekarza, uprawniający ich do tego, co chcą robić – nieść pomoc potrzebującym. To są ludzie o ogromnej empatii – stwierdził.

Ekspert wyraźnie podkreślił, że „przy tych wyborach specjalizacyjnych nie mówimy o pieniądzach”.

– Zaznaczamy jedynie, że młodzi lekarze chcą po prostu normalnie żyć, tak jak ich koledzy po innych kierunkach studiów. To jest coś, co decyduje o wyborach – dodał.

– Są specjalności, które z definicji wymagają dużo więcej pracy niż inne. Na przykład taka interna, gdzie jest wciąż niewielu chętnych, a to dlatego, że jest to ciężka i dosyć słabo płatna specjalizacja. Po niektórych innych specjalnościach specjalistą zostaje się szybko. Można się usamodzielnić, otworzyć własny gabinet, nie potrzeba wielkich nakładów. Te właśnie czynniki wpływają na te wybory – powiedział.

Ekspert przypomniał, że „Ministerstwo Zdrowia ma pewne możliwości, które pozwalają mu sterować decyzjami przyszłych specjalistów”.

– Minister, jeśli zachodzi taka potrzeba, uwalnia więcej miejsc rezydenckich w danej specjalności. Przydziela też rezydentury w różnych klinikach w Polsce. Wszystko dlatego, że gdyby wszyscy chcieli się specjalizować w jednej klinice w Warszawie, nie mogliby, bo nie pomieściłaby ona 6000 osób – zaznaczył.

Dlatego komputer zgodnie z oczekiwaniami młodych lekarzy, wyrażonymi w ankiecie, przydziela miejsca specjalizacyjne.

– Dzieje się to najpierw w pierwszym rozdaniu. Na tym etapie lekarz można odmówić. Wówczas jest drugie rozdanie i jeżeli lekarz nie otrzyma wymarzonego miejsca, to tym razem – po raz pierwszy – jest trzecie rozdanie. To ostatnie dotyczy jednak wyłącznie dyscyplin, które minister uznaje za priorytetowe. Czyli są to specjalizacje, gdzie są największe niezaspokojone potrzeby społeczne – tłumaczył prof. Gellert.

Ekspert wskazał również na tworzenie pewnych rozwiązań, które mogłyby zachęcić lekarzy do podejmowania określonych wyborów.

– Resort zdrowia ma system zachęt, który może skłonić lekarzy do wyboru określonych specjalizacji. Jednak trzeba pamiętać, że takie zachęty powinny tworzyć też samorządy. Nie można wszystkiego zwalać na ministra zdrowia. Samorządy powinny pamiętać, że to im zależy na określonych kadrach medycznych, dlatego powinny oferować lekarzom na przykład preferencyjne warunki kredytowania zakupu mieszkań – po to, żeby wyszkolony lekarz chciał zostać w danym powiecie, gminie – stwierdził.

Prof. Gellert odniósł się również do kwestii związanych ze zwiększonym naborem studentów na kierunek lekarski i obaw z zapewnieniem im po sześciu latach kształcenia przeddyplomowego, odpowiedniej liczby miejsc rezydenckich.

– Jesteśmy na to przygotowani – zapewnił.

– Już teraz mamy dwa razy więcej miejsc akredytowanych do prowadzenia specjalizacji. Oczywiście nie w każdej specjalności, ale ogółem. Obecnie mamy 27 tys. szkolących się rezydentów i ponad 50 tys. miejsc akredytowanych do prowadzenia specjalizacji. Aby ułatwić lekarzom wybory, pokazujemy jasno, gdzie dobrze się zdaje, a gdzie gorzej, z których jednostek, w których specjalnościach. To wszystko jest na naszych stronach internetowych. CMKP to publikuje, pokazuje, ale to młodzi ludzie wybierają i to oni decydują – zaznaczył prof. Ryszard Gellert.

Rozmowa w całości do obejrzenia poniżej.


 
© 2024 Termedia Sp. z o.o. All rights reserved.
Developed by Bentus.